Mam wrażenie, że współczesne produkcje filmowe są nastawione na efekty specjalne, szybką akcję i niezbyt inteligentne dialogi. Trzeba się mocno postarać, żeby wśród tej papki znaleźć coś wartościowego. Jakiś czas temu udało mi się trafić na piękny film, który przeczy wszystkim cechom, które wyżej wymieniłam. Brak w nim dialogów (!), ciężko znaleźć efekty specjalne, a o szybkiej akcji można pomarzyć.
Pomimo to film mnie wciągnął i pokazałam jego fragmenty całej rodzinie - opinie były jednogłośne: "Film jest piękny!".
Film, który mam na myśli to "Bobasy". Podejrzewam, że jeżeli ktoś nie lubi dzieci, to może mieć problem z jego obejrzeniem, ale myślę, że to nie przeszkoda.
W filmie poznajemy cztery niemowlaki z różnych stron świata: Bayarjargala z Mongolii, Ponijao z Namibii, Mari z Japonii i Hattie ze Stanów Zjednoczonych. Spędzamy z nimi ich pierwszy rok życia, aż do pierwszego kroku.
Może się wydawać, że oglądanie codzienności niemowlaków będzie nudne, ale na szczęście się pomyliłam. Każdy niemowlak poznawał świat na swój własny sposób dzięki temu, co akurat było pod ręką (i nogą :P).
Połączenie tego samego momentu rozwoju, ale innych kultur, dało naprawdę fascynującą mieszankę. Mari i Hattie wychowywały się w bardziej cywilizowanych miejscach, do wyboru miały ogrom zabawek, z kolei Bayarjargala i Ponijao (te imiona to łamacze języka :P) mieszkali w chatach, a za zabawki służyło im to, co znajdą.
Mam ten film na dysku, ale zapomniałam o nim i jeszcze go nie widziałam. Może jutro znajdę trochę czasu i to nadrobię? :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) To na pewno nie będzie zmarnowany czas :)
Usuń