Czasem szeptane po kątach, czasem głośno oznajmiane w
mediach. Często połączone z zawiścią, a innym razem z politowaniem. Najczęściej
wypowiadane przez Polaków, zazwyczaj w połączeniu z wychwalaniem innych narodów.
Co mam na myśli? Oczywiście ulubione sformułowanie niektórych polskich
obywateli – czyli „polska mentalność”.
Zastanówcie się, jak często używacie tego określenia? I
kiedy najczęściej?
Źródło obrazka |
Przyznam, że chyba nie zdarzyło mi się tak powiedzieć z
prostej przyczyny – nie lubię uogólnień. Zazwyczaj, gdy mam zamiar wyrazić
jakiś pogląd, zastanowię się kilka razy, czy na pewno mam rację. Wiadomo, nie
jestem święta – zdarza mi się myśleć stereotypowo, ale walczę z tym :)
Wracając do „polskiej mentalności”. To chyba jedno ze
sformułowań, które najbardziej mnie irytują. Nie znoszę, wprost nie znoszę, gdy
ktoś tymi słowami określa zachowanie, które występuje na całym świecie. Wiecie,
jak w tym powiedzeniu: „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”.
Zastanowiłam się, kiedy najczęściej spotykam się z tym
określeniem i na myśl przyszło mi kilka sytuacji.
1/ Miejsce: praca. Sytuacja: ktoś dostał zasłużony awans, inni zaczynają go oczerniać, że lizus itp. Komentujący sytuację: „Bo to taka polska mentalność, żeby kogoś krytykować”.
Otóż nie. Wszędzie, gdzie byście nie
pojechali, takie sytuacje mają podobny schemat. Spotkałam się z tym we Francji,
podobne historie występują w Belgii, i dam sobie rękę uciąć ( a bardzo lubię
moją rękę), że takie sytuacje równie często występują w USA czy Japonii.
Luuudzie… Nie, konstruktywna krytyka to nie
zazdrość. Jej celem jest raczej pomoc danej osobie, by mogła się poprawić. To
raz. A dwa, że nie tylko w Polsce pojawiają się na blogach krytyczne
komentarze. Trochę poczytałam amerykańskie fora i zdarzało mi się spotkać o
wiele większy najazd na blogerski światek niż zdarza się to u nas. Krytyka
występuje wszędzie, konstruktywna również ;)
Naprawdę? W tym roku, gdy zwiedzałam Paryż, specjalnie przyglądałam się stopom mężczyzn (nie lubię obcych stóp, więc to było poświęcenie z mojej strony :)) i jedyny wniosek jaki wyciągnęłam to taki, że Polaka po stopach nie rozpoznam :P Głownie z tego względu, że obywatele innych państw również bez skrępowania lubują się w połączeniu skarpetki + sandały. Dlatego określanie tej tendencji u mężczyzn „polską mentalnością” czasem mnie bawi, a czasem irytuje.
Te sytuacje to skrótowe opisy tego, co można znaleźć wszędzie: w Internecie, w mediach, na ulicy. Tylko czasem, używając tego określenia, zastanówmy się, na ile jest ono prawdziwe. I czy czasem nie powinniśmy, zamiast narzekać na polską mentalność, dążyć do zmiany myślenia i pozbywania się kompleksów wobec innych państw.
Niesamowicie irytuje mnie zwrot "polska mentalność" w tych i podobnych sytuacjach, ostatnio coraz częściej czytam to w komentarzach na blogach, czy na Facebooku. I krew mnie zalewa. Czasami wdaję się w dyskusję z taką osobą, ale częściej odpuszczam, bo to bezcelowe. Najlepsze jest to, że bardzo często wygłaszają takie stwierdzenia osoby, które nigdy nosa spoza granic kraju nie wyściubiły a kontakt z inną kulturą i obcokrajowcami miały jedynie dzięki serialom w TV. Ehhh
OdpowiedzUsuńI znowu nam zniknęłaś... niedobra Ty
OdpowiedzUsuń